Kategorie
Perfumy

Avon Bravo i Island Lime

zdjęcie poglądowe
Avon Bravo to jedna z najdziwniejszych i boleśnie datowanych pozycji w katalogu wczesnych męskich zapachów tego domu. Jest prawdziwym „co oni wtedy palili?” No właśnie, marka Avon zdecydowała się wypuścić produkt dla mężczyzn skierowany do hipisów z refluksem. Butelka i pudełko są wyraźnie zaprojektowane z myślą o kontrkulturze późnych lat 60., z odpowiednio psychodeliczną czcionką, kolorami i kształtem flakonu. Domyślam się, że ta woda po goleniu miała zarabiać na stylu ówczesnej młodzieży, zarówno pod względem wyglądu, jak i zapachu. Bycie wodą po goleniu zamiast pełnowartościową wodą kolońską faktycznie działa na korzyść Bravo. Sposób, w jaki pachnie, nie jest czymś, przy czym chciałbym pozostać dłużej niż kilka godzin, chyba że cuchnę dymem z trawki lub uczestniczę w festiwalach Burning Man. We współczesnych czasach sposób myślenia Bravo Woodstock i Monterey Pop dobrze pasuje do tych ustawień. Avon Bravo był skowronkiem, ponieważ nigdy nie miał towarzyszącej mu linii kosmetyków i jest po prostu dziwnym, samodzielnym płynem po
goleniu.

Zapach Bravo wydany w 1969 roku jest lżejszą, nieco bardziej owocową wersją Tabac od Maurer & Wirtz z 1959, nasycony typowymi nutami domu Avon. Otwarcie naprawdę przypomina zapach skórki banana, którego nie mogę zidentyfikować jako znanej nuty w perfumerii. Każdy, kto skosztował gumy Wrigley’s Juicy Fruit, będzie wiedział, o czym mówię. Do tej nuty wkrótce dołączą heliotrop i geranium w prosty sposób. Nie trzeba długo czekać na pojawienie się akordu tytoniowego przypominającego klasyczny Tabac. Nie występuje on tutaj jako główna gwiazda, ponieważ Avon otacza go bursztynem, mchem dębowym i kumaryną przypominającą siano, z odrobiną piżma. Ogólnie rzecz biorąc, kompozycja jest dziwnie owocowa i piżmowa jak na coś z końca lat 60. Jeśli naprawdę była przeznaczona dla hipisów (zakładając, że ktoś faktycznie był ogolony), to zapach ma sens. Dostajesz tutaj trzygodzinne szczyty bliskiej objętości, jak większość płynów po goleniu Avon, a ludzie, którzy kochają Tabac, mogą rozważyć nałożenie go warstwami, aby nadać mu jaśniejszy, szczęśliwszy nastrój. Poza tym nie mogę wymyślić odpowiedniego kontekstu dla tych głupich rzeczy.

Rok 1969 był naprawdę dziwny dla Avon, ponieważ w tym samym czasie wydano Excalibur i Structured for Man. To tak, jakby próbowali wykorzystać popularność Wild Country (1967) tak mocno, że każdy stary, na wpół upieczony motyw (taki jak Król Artur lub męska toaletka) przeszedł zebranie i został wrzucony do produkcji. Zatem nic dziwnego, że do katalogu trafiła różowa, żółta, czarna i czerwona woda po goleniu, która wyglądała jak coś, co nosił Syd Barrett z wczesnego Pink Floyd. Z drugiej strony, nie będziesz pachnieć jak ktokolwiek inny, kto używa tytoniu bananowego i płynu po goleniu dla niemowląt, więc dla upartych nonkonformistów chodzących po ziemi w XXI wieku, wykopanie butelki nie będzie trudne. Tylko sama nazwa Bravo wydaje się nijaka. A jeśli nie podoba Ci się zawstydzająco głośne opakowanie, pojawia się również w kręglach, skrzynkach pocztowych i wózkach golfowych. Daję punkty za śmiech, ale nikt, komu się te perfumy podobają, nie może traktować ich poważnie, więc prawdopodobnie się tego spodziewałeś.

Szaleństwo na limonkę było interesującym zjawiskiem połowy XX wieku wśród męskiej pielęgnacji. Z tuzinem lub więcej dużych drogeryjnych marek kosmetycznych, które wypuszczały pod marką pachnące limonką flankery popularnych zapachów lub całkowicie limonkowe kreacje. Większość z nich pojawiła się w latach sześćdziesiątych i pod koniec lat siedemdziesiątych. Wiele zapachów z tego zacnego grona zniknęło z produkcji, podczas gdy wszystkie poszły luźno śladami oryginalnego Royall Lyme of Bermuda, od którego prawdopodobnie wszystko się zaczęło. Avon Island Lime pojawił się w samym środku szaleństwa i był płynem po goleniu, takim jak Royall Lyme. Miał większą głębię, wyrafinowanie i przystępność, ale ponieważ jest to Avon i został wypuszczony tuż przed wybuchem sukcesu Wild Country, nigdy nie uzyskał powszechnej akceptacji poza zwykłą bazą klientów marki w tamtym czasie, mimo że miał przyzwoitą passę. Zwykłe mydło i przybory do golenia towarzyszyły również Avon Island Lime, a podstawową różnicą między nim a wszystkimi innymi zapachami na bazie limonki, krążącymi w tamtym czasie była subtelna słodycz.

Większość flankerów o limonkowym aromacie i samodzielnych zapachów z tą nutą naśladowała wytrawną, bezlitosną cierpkość oryginalnego Royall Lyme of Bermuda lub włączała ją do wcześniej istniejącej kompozycji. Avon starał się zamerykanizować formułę, zmiękczając ją tak, aby nikt nie czuł się skrępowany, próbując tej wody. Łagodna interpretacja klasycznego akordu tropikalnego jest jednak zwodniczo złożona i nie zadziwi nikogo, ale też nie urazi. Myślę, że nie trzeba dodawać, że zapach otwiera się limonką, ale jest to nieco słodsza i bardziej soczysta limonka niż większość egzemplarzy z tego okresu, chociaż daleko jej do nowoczesnej słodyczy. Avon Island Lime zdecydowanie nie jest typowo ostry ani wytrawny, jak można się spodziewać po czymś wyprodukowanym w 1965 roku. Od tego otwarcia kompozycja przechodzi w nutę geranium w sercu, by zakończyć jako aromat skóry cedru, wetywerii, suchej paczuli i mchu dębowego. Czas noszenia nie przekracza 3 godzin, ale dzięki suchej paczuli, Island Lime zaskakująco dobrze współgra z nowoczesnymi zapachami męskimi, takimi jak Terre d’Hermes. Tu ziołowa paczula nie jest uzupełniona benzoesem lub cywetem w coś zwierzęcego lub upojnego, jak w przypadku klasycznej męskiej paczuli, która będzie lepiej łączyć się z Island Lime.

Nie oczekuję, że ktoś od razu wybiegnie i spróbuje czegoś stworzonego z myślą o krótkotrwałej modzie zapachowej sprzed pokoleń. Limonka w XXI wieku to niezwykle nabyty smak, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to ulotna nuta, wokół której najtrudniej zbudować trwały zapach. Dla hipsterów i starszych facetów, którzy pamiętają ten styl, może być odpowiednia. Przynajmniej warto rzucić okiem pobieżnie dla zabawy. Avon Island Lime nigdy nie miał jednego standardowego opakowania, ale debiutancka butelka posiadała ładny motyw wikliny (podobny do Houbigant). Późniejsze flakony miały zwykłe kształty zielonego szkła, a także nowatorskie karafki. Ceny za produkt wahają się gwałtownie w zależności od tego, kto sprzedaje, ale jest ich mnóstwo. Można znaleźć je po cenach tylko trochę wyższych niż typowy butikowy płyn po goleniu, więc jest to warte uwagi. Daję Island Lime dobrą ocenę i chociaż daleko mu do najlepszych z tego okresu, jest to z pewnością jedna z bardziej wyjątkowych rzeczy, jakie widziałem w tym duchu. Choćby ze względu na stosunkowo łagodny temperament. Podobnie jak Avon Blue Blazer, Island Lime jest bardziej przeznaczony dla hardkorowych drogerii lub miłośników golenia na mokro, ale stanowi dobre ujęcie tego, „gdzie były te rzeczy” dla facetów, w czasie, w którym Beatlesi najechali świat. Zabawne rzeczy!

Dodaj komentarz