Kategorie
Perfumy

Idole EDP od marki Lancome i Penhaligon’s Ostara- Kwiaty w perfumach

perfumy Idole od Lancome
Idole nie jest zapachem, który planowałam kupić. Ale w pewnym momencie przypomniało mi się, że był dołączony do czegoś innego, co kupiłem, ponieważ leżał sobie w pudełku. Postanowiłam więc przetestować i opublikować własną recenzję tego zapachu, którego ambasadorem jest Zendaya Coleman a receptura opiera się głównie na akordach kwiatowych z lekkimi owocowymi i słodko-piżmowymi podtonami. Napiszę jakie są moje wrażenia, jak ten produkt pachnie, czy jest warty uwagi i wydania pieniędzy.

Wpierw dowiedzmy się jak opisuje perfumy Lancome: stworzone przez grono kobiet i dedykowane wszystkim kobietom na świecie. Ta kompozycja zjednoczyła trzy utalentowane perfumiarki, aby stworzyć wyrafinowany, ale nie przepraszająco nowoczesny świeży zapach z nutami jasnych cytrusów, czystej róży, nieskazitelnego jaśminu, białego piżma i wanilii. Otwierająca mieszankę gruszka i bergamotka sprawiają, że Idole Lancome są naprawdę bardzo dobre. Soczyste z wystarczającą ilością słodyczy na poziomie fruktozy, aby naprawdę ożywić całość. Soczystość gruszki nadaje perfumom typowy, wodny charakter. Owoc gruszki będzie głównym czynnikiem w tym przypadku, a nie całkowitym przejęciem, ale jest ważny przez cały czas (aż do ostatniego bitu).

Na początku właściwie nie dostaję zbyt dużo różowego pieprzu. Jest tam tylko światło. Zamiast tego otrzymuję sporo jaśminu na owocowym podłożu. W pewnym momencie zamieni on miejsce z różą, ale jaśmin jest na początku głównym punktem kwiatowym. Kiedy to nastąpi, bergamotka zniknie, róża wzrośnie do większych rozmiarów, a finisz będzie bardziej piżmowy. Gruszka wciąż się kręci, jednak kompozycja ma teraz cięższą, kwiatową wagę. W końcowych etapy etapach można dostrzec większą równowagę między różą a jaśminem. W recepturze jest też piżmo, cedr i może odrobina wanilii… tylko nie tona. Gruszka w końcu zmalała do tego stopnia, że ​​jest zauważalna tylko wtedy, gdy jesteś naprawdę skupiona.

Woda perfumowana Lancome Idole faktycznie ma pewną moc. Nie jest jednak super ciężka ani nie jest czymś, co ma masywną projekcję ze skóry, ale z pewnością jest powyżej średniej. Dzięki temu kilka godzin naprawdę fajnie spędziła na mojej skórze. Projekcja przez większość czasu noszenia jest bardziej w przedziale jednego metra z kawałkiem. Nawet na tym froncie Idole Lancome jest solidny w swojej wydajności. W żadnym wypadku nie maratończyk, ale 7-9 godzin na skórze, jest tym, czego można się spodziewać. Sezonowo zapach będzie lepszy, gdy na dworze jest cieplej, czyli wiosną lub latem. Chociaż sprawdziłby się dobrze w prawie każdym klimacie i temperaturze, prawdopodobnie wybrałabym coś innego, gdy na zewnątrz jest zimno. Idole nie jest perfumami, które wołają o uwagę. Więc tak naprawdę nie jest stworzony do życia nocnego. To ładny i bardzo sympatyczny aromat, ale niekoniecznie szalenie seksowny. Nie byłby całkowicie nie na miejscu na randce, ale może nie jest to pierwszy wybór, z którym chciałabyś się zmierzyć. Zapach lepiej nadaje się do noszenia na co dzień, do biura, na pół formalne wyjścia. Ma wiele możliwości zastosowania. Jest rodzajem perfum „zrób to wszystko” (lub przynajmniej zrób większość).

Podsumowując całą kompozycję, czy ogólnie mi się podoba? Tak, jest całkiem niezła. Nie nazwałbym jej świetną lub absolutnym must have. Jednak tak naprawdę nie czyni nic złego i jest wystarczająco atrakcyjny, aby znaleźć drogę do rotacji perfum lub jako strój na co dzień. Bardzo podoba mi się jej początek, kiedy gruszka z bergamotką zaczynają błyszczeć. Soczysta, musująca i pełna optymistycznych wibracji. Te ostatnie etapy są dla mnie nadal dobre. Podoba mi się równowaga nut róży, piżma i wanilii. Nie jest to najbardziej wyjątkowy zapach, ale naprawdę dobrze pachnie, a o to nam chodzi. Trwałość ma solidnie powyżej średniej i nigdy nie miałam rozczarowujących doświadczeń z Lancome Idole podczas testów. Moim zdaniem warto zapach przetestować globalnie. Być może nie zachwyci Cię, ale są to bardzo łatwe i komfortowe do noszenia perfumy o głupim zasięgu, które można zakładać na różne sytuacje.

Jedną z pierwszych oznak wiosny dla tych z nas, którzy żyją w bardziej śnieżnym klimacie jest sprzedaż żonkili w lokalnych sklepach i na straganach. Często zanim roztopi się śnieg i kalendarz wskaże, że jest wiosna, wazony pełne żółtych kwiatów informują nas, że nadchodzą cieplejsze dni. Oczywiście żonkile są również narcyzami i ta nuta jest jedną z moich ulubionych w całej perfumerii. Dla mnie trudność w uzyskaniu poprawnego akordu żonkila polega na tym, że w prawdziwym kwiecie występuje zielona cierpkość, która zwykle nie jest postrzegana jako atut w zapachu. W nowym aromacie Penhaligon’s Ostara perfumiarz Bertrand Duchaufour robi to, co uważam za prawdziwe perfumy żonkilowe. Używa do tego kasety z notami sporządzonymi w celu stworzenia tego ściągającego podparcia dla narcyza, każącego mi myśleć o żonkilu. Na początku pozwala Ostarze być ekspansywną i słodką, zanim przekształci ją w coś, co niesie zapach odnowienia. Nie ma perfumiarza, dla którego bardziej lubię analizować to, co zrobił, aby uzyskać efekt, niż Duchaufour. Ze względu na jego twórczość mamy więcej okazji, aby zobaczyć wiele zastosowań tej samej nuty lub akordu. W Ostarze ponownie znalazł nowe zastosowanie dla pąka czarnej porzeczki, który umieścił w wielu swoich ostatnich kreacjach.

Otwarcie Ostary to lawina jagód owiniętych aldehydem. Przypomina mi to zbieranie jeżyn pod koniec wiosny, kiedy wyrywam soczyste jagody z liści. Zastosowanie aldehydów daje poczucie niemal świeżego powietrza we wczesnych chwilach. Początek zielonej podstawy narcyza zaczyna się od liści fiołka, pąków mięty zielonej i czarnej porzeczki. W przeszłości używał ostatniej nuty na tak wiele różnych sposobów, że wydawało mi się, że wiem, czego się spodziewać. W tej kompozycji używa destylacji CO2, która pozbawiła go znacznie gęstszych właściwości, jakie zapewnia olejek eteryczny. Dzięki temu ma bardziej świetlistą zieleń niż wcześniej. Sercem jest narcyz, ale zielony akord jest równorzędnym partnerem w tej części rozwoju. Hiacynt dodaje trochę wodnistej, wiosennej prysznicowej atmosfery i naprawdę sprawia, że ​​przypomina to pachnące żonkile rosnące w ziemi po wiosennym deszczu. Właśnie tutaj Ostara realizuje mój pomysł na wiosenny akord żonkila. Przenosi się do bazy z gładkim połączeniem wosku pszczelego i benzoiny. Na koniec odrobina piżma i wanilii. Zapach Penhaligon’s ma 10-12 godzin życia przy przeciętnej projekcji. Bardzo lubię Ostarę za wyjątkowe zielone cechy, które Duchaufour zapewnił w narcyzowej nucie. Jest ten moment w sercu, kiedy to sprawia, że ​​czuję, jak wszystko się odradza. Esencja jest tak dobra, jak wszystkie posiadane przeze mnie perfumy narcyzowe i przynajmniej dla mnie jest to jedyny prawdziwy żonkil, jaki mam w zbiorze.

Dodaj komentarz