Zmiana twarzy reklamującej kultowe perfumy, to dobry powód, by ponownie je sobie przybliżyć. Tak właśnie jest w przypadku Viktor & Rolf Flowerbomb, którego nową twarzą została amerykańska aktorka i modelka o polskich korzeniach, Emily Rataykowski. Emily ma już doświadczenie w udzielaniu swojego wizerunku znanym firmom, ponieważ od 2018 roku występuje jako muza Paco Rabane Pure XS For Her. Z Flawerbomb bardzo lubię się spotykać od lat, jest bardzo uzależniająca, silnie kobieca i co tu więcej gadać, jest do bólu seksowna. Zapach stał się wyjątkowo popularny, prawie do tego stopnia, że w w pewnym momencie zaczął być przeze mnie postrzegany jako irytujący, ale to dlatego, że jest naprawdę dobry w porównaniu z większością oferty rynku perfum. W końcu zbieram się do zrobienia pełnej recenzji, bo temat męczy mnie od jakiegoś czasu. Zatem wyrzucam z głowy moje przemyślenia i zamieniam je na tekst, aby uzmysłowić Wam, ile dobrego ma w sobie ten eliksir. Czytajcie więc o tym, jak pachnie i czy nadal warto go kupić?
Otwarcie Viktor & Rolf Flowerbomb jest niesamowite. Kwiatowa słodycz osmantusa z cytrusową bergamotką nadaje kompozycji owocowo-kwiatowy początek z kawałkami paczuli i wanilii już unoszącymi się, aby dać jej krótkotrwałe poczucie bycia zapachem gourmand. Uzależniająca owocowa jakość osmantusa rozsiewa aromat przypominający dżem. Kiedy ta początkowa mieszanka słodkich cytrusów minie, zacznie przypominać swoją nazwę o wiele dokładniej. Na tym etapie jest to bardziej słodka herbata kwiatowa. Nuta herbaciana, która znajdowała się pod początkowym wybuchem, przejmuje pałeczkę i jest teraz dobrze wyczuwalna. Pierwsze uderzenie kwiatowych akordów przynosi zamaszysty powiew dominującej w nim orchidei. Po niej róża ma swój moment, jednak pozostaje na drugim planie wraz z jaśminem. To trochę dziwne, jak róża szybko wycisza się na mojej skórze i pod koniec prawie nie istnieje, pomimo dość głośnego początku. Moim zdaniem połączenie wanilii i orchidei naprawdę pomaga uczynić te perfumy tym, czym są, czyli kwiatowym gourmandem. Teraz ta waniliowa nuta nie jest ciężka, ale dodaje tę warstwę spójnej jadalnej słodyczy, która pozwala Flowerbomb stać się czymś wyjątkowym. Zawsze podobało mi się, że ta kompozycja nie jest prostym zielonym bukietem lub typowym zapachem ogrodu. To warstwowa i ładna mieszanka słodyczy, przypraw i piżma. Słodycz w sercu zapachu jest jednak kluczowa. Środkowa faza ma lekko pudrowe wykończenie, pojawiające się po około 45 minutach po rozpyleniu. Przynajmniej wtedy staje się to dla mnie oczywiste. Baza jest ściśle paczulowa i dobrze podkreśla orchideę wraz z pozostałymi nutami kwiatowymi, unoszącymi się wokół pasm piżma i wanilii.
Jeśli chodzi o zasięg emisji Flowerbomb Victor & Rolf, to ma ona dużą moc. Perfumy generalnie słabną z czasem, ale ich ślad długo pozostaje obecny w postaci unoszącej się potężnej chmury. Uważam, że ten cudownie długi ogon decyduje o ogromnym sukcesie zapachu. Ma on absolutnie uzależniającą moc, która sprawia, że Twoje otoczenie od razu zaczyna intuicyjnie szukać osoby, która nim tak pięknie pachnie. To nie jest najbardziej masywny aromat, po prostu nie trzeba go przesycać, ponieważ jest absolutnie mocny. Trwałość może z łatwością osiągnąć ponad 10 godzin. Nie jestem do końca pewna, kiedy się kończy, ale nie zbyt szybko i łatwo przyćmiewa standardowy dzień pracy. Sezonowo osiąga szczyt noszenia od późnej jesieni do zimy. W letnie upały perfumy są zbyt mdły, ale w większości miejsc sprawdzą się wiosną. Chociaż jest to słodki zapach, nie uważam go za niedojrzały czy infantylny. Zupełnie dobrze mogą go używać młodsze kobiety (zdecydowanie wykluczam z tego grona nastolatki), ale równie dobrze będzie wyglądać na bardziej dojrzałej osobie. V&R Flowerbomb nie jest zbyt skomplikowanym aromatem, jego nieoczywista prostota tkwi w szczegółach struktury poszczególnych składników. Może bez problemu służyć jako zapach na co dzień i/lub na noc, jednak wolałabym nie stosować go w ciągu dnia, w ciasnych przestrzeniach. Wieczorem Flowerbomb jest szczególnie seksowny i ma ten urok i moc, by być czymś, co jest uwodzicielskie, a nawet bestią z nocnego klubu. Jest dość wyjątkowy, na swój sposób, może pasować do różnych form noszenia. Jednak nie jest to coś, co uznamy za poważne lub całkowicie formalne perfumy. Więc jeśli chcesz mieć dyskretny i mniej charyzmatyczny zapach, wybierz coś innego.
Zapewne już wiecie, że lubię i bardzo cenię Viktor & Rolf Flowerbomb, chociaż podkreślam, że z reguły otaczam się słodszymi perfumami. W tej misternie utkanej kompozycji jest coś, co sprawia, że dobrze funkcjonuje od początku do samego końca. Niektórzy uważają, że otwarcie esencji jest przytłaczające. Jednak może to być coś, na co musisz poczekać, aż minie ta początkowa faza i pozwolić perfumom naprawdę się ujawnić. Wydajność zapachu jest cały czas świetna, nawet w nowych i najnowszych partiach. Ma mocny sillage i starcza na długo, więc nie ma zmartwień. W jakim przypadku powinnaś pominąć te perfumy? Cóż, jeśli słodycz nie jest twoją ulubioną rzeczą, nie staraj się pokochać zapachu na siłę. Przeszkadza Ci paczula? Choć to dla wielu z nas atrakcyjna nuta, nie musi być ulubioną nutą wszystkich, a tutaj użyto ją w dużej i bardzo widocznej dawce. Biorąc to pod uwagę, uważam, że Flowerbomb Viktor & Rolf jest tym produktem, którego każdy powinien spróbować wiele razy i sprawdzić na swój sposób, czy działa, czy nie.