Y Yves Saint Laurenta z 1964 roku był kiedyś i prawdopodobnie nadal jest debiutanckim zapachem tego domu. W prawdopodobnie najdziwniejszym momencie, odkąd wytwórnia stworzyła męski odpowiednik Rive Gauche, 30 lat po jego wydaniu, YSL zdecydowało się na stworzenie męskiego aromatu, zapożyczając pojedynczy tytuł literowy ze swojego legendarnego debiutu kobiecego szypru. Niestety na tym kończą się wszystkie kreatywne pociągnięcia. Yves Saint Laurent jest trzecim z wyższej półki projektantów, który wskoczył na modę „wyższej klasy generalisty”. Mody, która rozpoczęła się od Bleu de Chanel w 2010 roku, a następnie prześcignęła Christiana Diora w Sauvage w 2015.
Sauvage daje jasno do zrozumienia logiczny przeskok od wodnego zapachu z nową bazą ambroksanową Bleu de Chanel do własnego świeżego fougere z podstawą ambroksanową. Niemalże naśladuje progresję Eternity for Men Calvina Kleina, zrobioną z Cool Water Davidoffa trzy dekady wcześniej. YSL Y EDT wydaje się rywalizować o nieistniejące trofeum najbezpieczniejszego projektu wysokiej klasy, który został wydany, będąc droższym Azzaro Chrome. To, co sprawiło, że Chrome był schludny w 1996 roku, to próba połączenia pudrowego, fryzjerskiego stylu fougere z wrażliwością na syntetyczne świeżości z lat 90. Widzę w tym duchowym odtwarzaniu historii perfum, że jeśli Bleu de Chanel jest reinkarnacją klasy wyższej Cool Water, a Sauvage to samo dla Eternity, że Yves Saint Laurent musiałby naśladować atmosferę podobnego zapachu średniej klasy sprzed dziesięcioleci, ale wstrzyknął mu również ambroksan. Rozważam, że jeśli naprawdę o to tutaj chodziło, mogłem skierować ich w stronę Nautica lub nawet Curve jako świeżo upieczonego dawcy pierwszej generacji dla inspiracji, ale nie Chrome.
W obecnej formie Y pour Homme YSL stara się być tym pudrowym i pikantnym powrotem do aromatu rześkiego robotnika, tak jak Chrome. Wstrzyknięty koktajl z najnowszych syntetyków, które w czasach Chrome były czymś takim jak Iso E Super i calone, obecnie zawiera takie substancje jak ambroksan i norlimbanol (znane również jako „karmawood”, jak nazywa to Firmenich). Y jest niezwykle nudny i super przewidywalny, ponieważ używa już zmęczonej struktury. Nawet gdy Chrome to zrobił, większość ludzi była zmęczona rzeczami takimi jak Canoe (1936) i Brut (1963) poza ich główną publicznością lub miłośnikami vintage. Więc Y teraz, tak jak wtedy był Chrome, jest tylko niepotrzebną hybrydą nowoczesnych syntetyków z męskim tropem, która nie ma nadziei na przyciągnięcie młodych ludzi myślących przyszłościowo. Jest to szczególnie prawdziwe w świetle sposobu, w jaki był reklamowany: jako „Y Yves Saint Laurent, nazwany na cześć pokolenia Y… w celu zaoferowania pokoleniu millenialsów czegoś innego”. Podobnie jak w przypadku Calvina Kleinai CK2, Saint Laurent automatycznie idzie w złym kierunku, zanim jeszcze zaczniesz go wąchać, z powodu wyjątkowo bezwstydnegoschlebiania w reklamach. Pachnie jak coś, co nosiłbym w liceum, zanim większość pokolenia Y była na tyle dorosła, żeby wiedzieć, czym jest woda kolońska!
Yves Saint Laurent Y pour Homme zaczyna się od czegoś, co nazywa się białymi aldehydami. Brzmi jak z podręcznika „Kleinisms” Calvina Kleina, z egzotycznymi nazwami dostosowanych jeńców. Nie wątpię, że to prawdziwe aldehydy, ale wybielenie ich blasku, jak sugeruje nazwa, sprawia, że palą w nosie ozon w stylu lat 90. i 2000. Nie jest to dobrym sposobem na otwarcie zapachu, chyba że zaangażujesz się w ten styl. Bergamotka i imbir pojawiają się na początku, ale częściowo zanikają prawie na tym samym etapie. Dopiero w połowie zapach zaczyna nabierać kształtu w moim nosie. Szałwia i geranium łączą go z wrażliwością fryzjerską, do której dąży, ale bez innych znanych nut fryzjerskich, jak goździk lub różany irys, które go otaczają. Przejście idzie bezpośrednio w kierunku kobiecego liścia fiołka, co, jak sądzę, jest lekkim ukłonem w stronę uniseksowych wibracji, które wiele nowoczesnych mężczyzn z 2010 roku wydziela. Jednak to tylko jeszcze bardziej zdezorientuje rzeczy, ponieważ powraca do celowo męskich linii w bazie. Nuta kadzidła Iso E Super, oczekiwany ambroksan, białe piżmo, nuta norlimbanolu i nuty naturalnej jodły balsamicznej z aromatycznym cedrem dopełniają bazę.
Ambroksan wydaje się sypki, a nie bogaty, jak w przypadku zapachów Chanel i Dior. Prawdopodobnie ma więcej wspólnego ze wszystkimi chemicznymi środkami osuszającymi w bazie Y (co jest tym, czym są norlimbanol i Iso E Super). Zasysanie całego ciepła z fałszywej ambry daje zwykle ambroksan i pachnie bardziej jak zakurzona bursztynowa nuta. Y czuje się jak Chrome na sterydach na mój nos, z mniej oceanicznymi właściwościami Acqua di Gio na dokładkę. To nostalgia za ogólnikami z lat 90., która wprowadziła demoniczną dawkę cudownych leków z 2010 roku w coś, co może być po prostu najbardziej nieinspirującą rzeczą od Yves Saint Laurenta, jaką kiedykolwiek wąchałem. Cytrusy, zakurzone zioła i kwiaty, sucha, drzewna baza aromatyczna z ambroksanem, dzięki czemu może być jednym z fajnych dzieciaków. Może dołączyć do pakietu „każdy styl zapachu poza ekonomicznym zasięgiem everymana”, do którego należą Bleu de Chanel i Sauvage, ale przeniesiony na wyższy poziom. Nic dziwnego, że Yves Saint Laurent ukrył przed nami odpowiedzialnego perfumiarza. Jest problem z formułą tego pokornego przechwalania się z wpisem YSL i jest to problem tak duży, że grozi zerwaniem zapachu i skazaniem go na kosze zniżkowe za kilka lat. Chociaż szczerze mówiąc, nie zapłaciłbym za Y nawet rabatowych cen, gdybym nie próbował skompletować kolekcji YSL. Jest sto innych wyróżniających się opcji, równie uniwersalnych, nawet w katalogach Avon.
Problem z Y polega na tym, że po prostu nie odzwierciedla dokładnie kroku aspiracji powyżej przeciętnego poziomu perfum, który naśladuje, i nie jest to coś, na co taksówkarz lub architekt krajobrazu zaoszczędzą kasę i ostatecznie kupią. Mówiąc krótko zapach jest tylko o włos lepszy niż przeciętna butelka Adidasa, czy coś w tym stylu. Y Saint Laurent pachnie podobnie do czegoś, co spodziewałbym się zobaczyć w taniej drogerii, gdzie równie dobrze mógłby być tam sprzedawany. Ludzie, którzy dostaną go w prezencie i nie wiedzą dużo o perfumach, prawdopodobnie będą się nim cieszyć. Jednak każdy, kto wąchał ten aromat na ślepo w perfumerii, prawdopodobnie pomyśli, że wąchał go już wcześniej. Bleu de Chanel i Sauvage działają, ponieważ pomimo tego, że są tak dostrojeni do gustów masowego rynku, generalnie są na tyle charakterystyczne dzięki lepszej kompozycji, że wyróżniają się z tłumu. Ale Y tylko próbuje być lepszy z podwójną kwotą na metce. To zmęczona, świeża bestia fryzjerska z 2000 roku, która wjeżdża w koleiny wytarte na drodze przez znacznie większe i lepsze okazy. Z irytująco suchym i cierpkim wykończeniem, które pachnie ciężką ręką w jego aplikacji.
Czy YSL Y jest świeży? Tak. Czy jest czysty? Na pewno. Czy pozostaje wystarczająco neutralny na każdą okazję? Całkowicie. Poradzisz sobie z nim zimą i latem? Prawdopodobnie. Co sprawia, że jest lepszy niż moja butelka Nautica? Um… to um… uh… ma ambroksan w bazie. Przepraszam, to nie wystarczy, zwłaszcza gdy niesamowite ciepło syntetycznego jus du jour jest niwelowane przez wszystkie drzewne aromatyczne chemikalia. Y tak bardzo chce być butelką codziennej wody toaletowej, że tak naprawdę jest, ale sprzedanej facetowi, który woli Nordstroma od JCPenny. Stworzenie uniwersalnego zapachu nie musi oznaczać stworzenia leniwego zapachu. A powodem, dla którego niektóre z tych wszechobecnych aromatów typu „wszyscy to lubią” wciąż krążą po ziemi po 10, 20, a nawet 30 latach, jest to, że mają coś, co je unosi w górę. Wyróżniają się, mimo że są dość bezpieczne i oszczędne pod wszystkimi innymi względami. Nie wypadły z rynku na przestrzeni lat, ponieważ sprzedają się tak dobrze, że projektanci, którzy je tworzą, mogą czerpać zyski z ilości, a nie z marży. Wciąż czasami wącham stary tester Hugo Hugo Bossa (1995) i myślę wow, jaki to dobrze skomponowany zapach. I nie mogę powiedzieć, że poczułem tę drobną iskierkę w Y. A jeśli ktoś zwróci uwagę, zauważy, że jest już sprzedawany poniżej sugerowanej ceny detalicznej, więc wiem, że sprzedawcy również starają się go odciążyć. To pobudka Yves Saint Laurent! Dom, który przyniósł nam Kouros, Rive Gauche Pour Homme, a nawet YSL L’Homme z pewnością może lepiej się postarać.