Zupełnie nie wiem co mam myśleć o Santal Indien Christiana Provenzano, nowym zapachu wydanym w 2021. Cóż, moim zdaniem jest to kolejna męcząca luksusowa propozycja ukierunkowana na drzewo sandałowe, pachnące bardziej jak tani balsam,
który kupujesz w centrum handlowym, niż jakiekolwiek drzewo sandałowe, które kiedykolwiek wąchałem. Do tej pory byłam całkiem uczciwa wobec tego domu, z pozytywami i neutralnymi opiniami, biorąc pod uwagę markę, perfumiarza, dostawców i sponsorów korporacyjnych, a także cenę za produkt. Niektóre oceny były w najlepszym razie przypadkowe, podczas gdy inne pozornie celowo pochodne.
Cynizm szaleje przy perfumach za cenę powyżej 1000 złotych, chyba że pochodzą od niezależnych nowicjuszy, którzy próbują tylko spełnić swoje marzenia i odzyskać wystarczającą ilość gotówki, aby utrzymać się przy życiu. Tutaj z Santal Indien, imiennikiem perfumiarza, dyrektorem kreatywnym CPL Aromas i członkiem takich marek jak Boadicea the Victorious, dostarcza nam drzewo sandałowe dokładnie takie, jakie widzieliśmy milion razy wcześniej, dzięki tym luksusowym perfumom w niższej cenie. Według mnie marka mogła zrobić to lepiej a Ty poczuć się bardziej rozpieszczony. Nawet nie zawracałabym sobie głowy wydawaniem jakiegokolwiek flankera tego aromatu.
Otwarcie mikstury jest kremowe, ponieważ kremowy oznacza drzewo sandałowe we współczesnym leksykonie podbijającym wpływy YouTuba. Ale tak naprawdę dostajesz tutaj nutę szafranu i złożonego kwiatowego piżma. Otrzymuję piżmowy kwiat pomarańczy, taki jak ten, który preferuje Francis Kurkdjian, z kilkoma związkami jononu irysa i jeszcze czegoś podobnego. Z czego oba wywołują wibracje balsamu, które wyczuwam po zmieszaniu z niektórymi esencjami podobnymi do kokosa, mogącymi być masłem shea lub czymś podobnym. Kombinacja wetywerii i wanilii jest najbardziej osobliwa w bazie, ale nie po raz pierwszy mam ten rodzaj dziwnego słodkiego orzecha, zanim w końcu zadziałają związki drzewa sandałowego i cedrowego, by dostarczyć obiecaną nutę drzewa sandałowego. Na koniec jest tu lepko-słodka tonka zmieszana z ambroksanem (ten ostatni jest najlepszą częścią), a całość po raz kolejny domyślnie ma zapach balsamu. Czas noszenia perfum jest dość długi, jeśli docenić ten zapach, a projekcja jest akceptowalna. Najlepiej używać go zimą, ale ja osobiście nigdy bym go nie użyła.
Jak dotąd cały ten dom kształtuje się jako Ali Express MFK, który jest tylko nieznacznie tańszy na mililitr w porównaniu z prawdziwymi perfumami Maison Francis Kurkdjian. Co jest podobnym klimatem, który wyłapałam również od marek takich jak luksusowy The Perfumer’s Workshop Amouroud, ale przynajmniej dobrze zrobili kilka nowatorskich rzeczy z ich luksusowymi mieszankami perfum. Tutaj dostaję kawałki APOM pour Homme zmiksowane z kawałkami Bacarrat Rouge 540 i posmarowane kokosem, tak jak Provenzano miał również w głowie Creed Virgin Island Water kiedy to robił. Nigdzie w tym miejscu nie wychodzi jasne drzewo sandałowe, a ta nieco drzewna kremowość będzie tym, co sprawi, że wszystkie trzepoczące plastiki od pojemnika na śmieci zamienią się w kremowe drzewo sandałowe. Myślę, że co minutę rodzi się frajer, bez względu na to, czy ma grube miliony w portfelu, czy milion subskrybentów swojej platformy internetowej. A Santal Indien Christiana Provenzano w równym stopniu żeruje na obu. Za takie pieniądze to musi być żart!
Olene z 1988 roku to podstawowe perfumy klasycznego składu, skomponowane przez Serge’a Kolouguine dla niszowego domu Diptyque i mają niemal monokwiatową budowę, jak kilka innych, których historia sięga początków marki. Olene jest niezwykle lekki, świeży i uderzająco nowoczesny jak na kobiecy kwiat, stworzony u szczytu gorączki potęgi lat 80. Był to czas, kiedy okropna tuberoza i masywne, zwierzęce kompozycje róży i paczuli rządziły zapachami na dzień dla kobiet wraz ze starymi, wiernymi szyprami z mchu dębowego, przeniesionymi z minionych dziesięcioleci. Rzeczywiście, Diptyque Olene czuje się jak w domu wśród wielu liniowych, 6-tonowych cudownych zapachów, zaśmiecających zatłoczone pole niszowych perfumerii powracających do podstaw. Więc mogę sobie tylko wyobrazić, jak coś tak czystego i prawie anielskiego musiało być postrzegane w momencie premiery. Z drugiej strony, perfumy skoncentrowane na jaśminach mogą naprawdę iść jedną z dwóch dróg, koncentrując się na aspektach hedionicznych, jak robi Olene, lub na przesiąkniętych seksem aspektach indolowych, jak późniejszy Serge Lutens A la Nuit lub Lust od Gorilla Perfumes. W przypadku Olene zapewnia to bardzo wygodne do noszenia, ogólne wrażenia z perfum, przypominające srebrzystą herbatę jaśminową, która jest zwycięzcą w mojej książce.
Zapach Diptyque Olene otwiera się lekkim narcyzem i miękkim wiciokrzewem, który sam w sobie jest czymś w rodzaju kuzyna tonalnego jaśminu i pięknie łączy się z gwiazdą serialu, gdy jaśmin pojawia się na chwilę w ubraniu. Wiciokrzew kłania się jaśminowi, a rodzaj jaśminu osiągnięty tutaj dzięki użyciu głównie hedionicznej odmianie to typ złapany w powietrzu, o którym śpiewając zasłynęli Seals & Crofts. Ale zanim dostaniesz tekst Summer Breeze utkwiło Ci w głowie trochę urozmaicenia w postaci glicynii. Kwiat glicynii jest pnączem i kuzynem czystka labdanum, o podobnym, pastowatym aromacie, lecz nieco ciemniejszym i bardziej łagodnym. Czuję, że wisteria to kolejna zwycięska nuta, podobnie jak wiciokrzew, ponieważ podstawa z wetywerii, piżma i lekkiego cedru wyłania się z niej. Czas noszenia jest zadziwiająco długi jak na tak lekkie perfumy i będzie wyczuwalny na ubraniach przez wiele dni. Te super komfortowe perfumy najlepiej sprawią się latem i będą odpowiednie dla miłośniczek jaśminu, które chcą kojącego efektu przyjemnego jaśminowego aromatu, bez niczego skandalicznego w tonie. Powiedziałbym, że fanki tegoż kwiatu mogą bezpiecznie kupić zapach na ślepo. Najpierw jednak lepiej skombinować sobie próbkę, co jest łatwe do wykonania, ponieważ Diptyque to łatwo dostępna marka w Internecie lub w ekskluzywnych perfumeriach.
Bardzo lubię Olene, ale mój chłopak w szczególności jest dobrze nastawiony do tego zapachu, więc mam o wiele większe doświadczenie „łapania go w powietrzu” niż noszenia na własnej skórze. Mogę tylko ręczyć za jego przeznaczenie: symulować zapach spaceru po weneckim ogrodzie. Niektórzy twierdzą, że starsze wersje były bardziej piżmowe i nieco bardziej indolowe. Jeśli tak, to bardziej podoba mi się nowoczesna wersja, ponieważ na rynku jest wystarczająco dużo zalotnych, indolowych perfum jaśminowych, a bardzo niewiele czystych hedionicznych bez jaśminu zakopanego za pół tuzinie innych nut. Podsumowując, coś takiego może być zbyt idealnie liniowe lub skoncentrowane dla osób zagłębionych w perfumowe podróże. A przez to doskonale nudne dla osób szukających perfum, które rozwijają się jak bajka na skórze, ale dla zapachu prostej przyjemności. Opierając się niemal wyłącznie na interpretacji zapachu jaśminu unoszącego się w powietrzu, trudno będzie zrobić coś lepszego niż Diptyque Olene. Miłośniczki wszelkiego rodzaju herbaty jaśminowej również będą chciały zwrócić na tę kompozycję uwagę, ponieważ na skórze będzie im ją przypominać. Fanki jaśminu i tak uznają to za unisex, ale dla tłumu głównego nurtu nie ma tu zbytniego uroku unisex